Sesja ślubna nad morzem – Gdynia z Kasią i Danielem
Wyjątkowa para, surowe wybrzeże Bałtyku, ciche poranki i nieprzewidywalne momenty – to przepis na sesję, która zostaje w pamięci na długo. Kasia i Daniel zabrali mnie ze sobą w fotograficzną podróż, która udowadnia, że sesja ślubna nad morzem potrafi być prawdziwą opowieścią – pełną emocji, bliskości i przygody.
Dzień pierwszy – industrialny klimat i… dziki na plaży
Zaczęliśmy późnym popołudniem na plaży w Babich Dołach, gdzie majestatyczne ruiny torpedowni wchodzą wprost w Bałtyk. To jedno z tych miejsc, które łączą surowość historii z poetyką przestrzeni. Betonowe struktury, chłodne kolory, spokojne morze – idealne tło dla delikatnych emocji między Kasią i Danielem.
Nie było łatwo – temperatura wody około 17 °C, ale mimo to, oboje weszli do niej bez mrugnięcia okiem. Ja tylko do kostek, oni – z odwagą i uśmiechem. Po chwili jednak sesja przyspieszyła… dosłownie. Z klifu nad plażą wybiegło stado dzików, więc szybki odwrót w rytmie reportażu! Zamiast stresu – śmiech i anegdota, która już na zawsze będzie częścią tej historii.
A jakby tego było mało, na horyzoncie pojawiły się łabędzie. Cicho, z gracją, jakby wyreżyserowane specjalnie na tę sesję. Natura znów okazała się najlepszym partnerem fotografa.
Dzień drugi – wschód słońca w Orłowie i nieplanowane porwanie
Druga część tej przygody zaczęła się o świcie. Gdy miasto jeszcze spało, my staliśmy na pustej plaży w Orłowie. Światło było miękkie, kolory pastelowe, a powietrze – rześkie i pełne tej nieuchwytnej energii początku dnia. Sesja ślubna o wschodzie słońca nad morzem to coś zupełnie innego niż klasyczne popołudniowe kadry. Tu wszystko jest cichsze, bardziej intymne.
Kasia i Daniel doskonale wtopili się w ten nastrój. Spacerowali wzdłuż brzegu, przystawali co kilka kroków, uśmiechali się do siebie – i zapominali, że jestem obok. A właśnie wtedy powstają najprawdziwsze zdjęcia.
I znów los dopisał własny rozdział: na molo grupa młodych ludzi „porwała” Kasię – z uśmiechem i dużą dawką żartu. Daniel i ja zostaliśmy z boku (podobno „nie spełnialiśmy kryteriów wyglądu” 😄), ale dzięki temu mogłem uchwycić kolejne autentyczne emocje – zaskoczenie, śmiech, spontaniczność.
Dlaczego sesja nad morzem?
Bo morze nie potrzebuje dekoracji. Nie trzeba stylizacji, dodatków, wielkich planów. Wystarczy para zakochanych ludzi, kilka godzin światła i odrobina otwartości na to, co nieprzewidywalne.
Sesja ślubna nad morzem daje coś, czego nie znajdziemy nigdzie indziej: przestrzeń, oddech i zmienność. Fale, wiatr, niebo – wszystko gra tu razem z Wami. I choć czasem pogoda bywa kapryśna, efekty są zawsze tego warte.
Gdynia – idealne miejsce dla fotografa ślubnego
Dla mnie, jako fotografa z Gdyni (choć nie mieszkam tu na stałe – wracam z radością), Trójmiasto to kopalnia inspiracji. Orłowo z klifem i molo, Babie Doły z industrialnym klimatem, pustki poranka i kolory zachodu słońca. Tu każda sesja może wyglądać inaczej.
Wybór Gdyni to też ukłon w stronę par, które chcą oderwać się od miejskiego zgiełku, a jednocześnie mieć wszystko w zasięgu ręki – piękne plenery, morze i dostępność komunikacyjną.
Kilka rzeczy, które zapamiętam na długo
- Dzikie łabędzie w kadrze – zupełnie jak z baśni.
- Śmiech po „porwaniu” na molo – moment totalnie nieplanowany, a tak bardzo „ich”.
- Bliskość – Kasia i Daniel nie pozowali. Po prostu byli razem. A to wystarczyło.
Podsumowanie
To była sesja, która pokazała wszystko, co kocham w fotografii ślubnej. Nie chodzi tylko o ładne tło czy dobrze dobraną stylizację. Chodzi o historię, emocje i prawdziwość.
Jeśli marzysz o sesji ślubnej nad morzem – nie musisz szukać daleko. Gdynia, Orłowo, Babie Doły – te miejsca mają swój własny język i klimat, a ja z przyjemnością pomogę Wam go odkryć.
Gotowi na swoją historię?
Zobacz zdjęcia z tej sesji i pomyśl, czy może właśnie taki klimat jest tym, czego szukacie.
A jeśli tak – napisz do mnie. Może to Wasza historia będzie kolejną, którą opowiem przez obraz.

















Dwa dni, dwa światy – jedna sesja ślubna nad morzem
Pierwszy dzień naszej sesji ślubnej nad morzem upłynął pod znakiem przygód, śmiechu i zanurzenia w chłodnych falach Bałtyku. Drugi – to zupełnie inny klimat. O świcie, gdy plaża w Orłowie dopiero budziła się do życia, jako fotograf w Gdyni miałem okazję uchwycić ich historię w zupełnie nowym świetle – spokojnym, intymnym i pełnym czułości.




















