„First look” ma miejsce zwykle przed błogosławieństwem lub wyjazdem na uroczystość zaślubin. W domu panny młodej lub w hotelu przyszły mąż pierwszy raz widzi swoją wybrankę w sukni ślubnej. A czy wiecie, że zdarzają się sytuacje, w których pary młode nie przestrzegają takich zasad i pan młody wcześniej już ogląda narzeczoną w sukni?
„Przecież to przynosi pecha!” – ktoś zakrzyknie. To teraz uważajcie: przesądy ślubne odchodzą do lamusa. Nawet jeśli nie będziecie mieć w dniu ślubu czegoś niebieskiego, starego i pożyczonego, to ślub i tak się odbędzie, a Wasze małżeństwo może być niezwykle udane. Tak, tak. Możecie ten Wasz wyjątkowy dzień zorganizować całkiem po swojemu. To dobra wiadomość, prawda?
„First look” – dlaczego warto
Niemniej jestem zwolennikiem tego, by nie pokazywać się narzeczonemu w sukni ślubnej wcześniej niż w dniu ślubu. I nie ma to nic wspólnego z przesądami… W swojej pracy widziałem już mnóstwo „pierwszych spotkań” narzeczonych w ślubnych strojach, które po angielsku określamy jako „first look”, i powiedzmy, że w tej dziedzinie jestem tradycjonalistą. Oczywiście, możemy przygotowywać się do ślubu nawet w jednym pokoju. Ale czyż nie odzieramy się w ten sposób z pewnej tajemnicy i nie odbieramy sobie nawzajem niespodzianki?
„First look” to swoiste ukoronowanie całego narzeczeństwa i czasu – mniej lub bardziej burzliwych – ślubnych przygotowań. A zarazem początek Nowego: nowej drogi i wspólnej przyszłości. To taki moment, w którym dochodzi do nas, co tak naprawdę się dzieje, i możemy reagować różnie: od strachu, przez powagę, aż do płaczu, a nawet … śmiechu. Inna sprawa, że niektórzy z nas, przedstawicieli płci męskiej, najczęściej nie pokazują swoich prawdziwych uczuć, a już na pewno nie przed obiektywem czy przy asyście cioć i wujków, nie zawsze więc będzie to chwila pełna wzruszeń i łez.
„First look” – przed obiektywem
Zawsze jednak to „pierwsze spotkanie” będzie bardzo ważne i niezwykle symboliczne, warto więc o nie odpowiednio zadbać. Jestem też zdania, że „first look” to moment, obok oświadczyn i przysięgi małżeńskiej, który koniecznie trzeba zatrzymać w pamięci i uwiecznić przed obiektywem. Oczywiście niejednokrotnie nie mamy przy sobie aparatu, by dokumentować te najistotniejsze chwile. I jasne jest, że ważniejsze powinno być to, co się dzieje w realnym życiu, niż nawet najpiękniejsze zdjęcie (tak, mówię to ja, fotograf). Zdjęcia jednak mają być dla nas pomocą, by wracać wspomnieniami do tych momentów.
Dlatego zawsze radzę parom, by – mimo nadmiaru kwestii, o których trzeba pamiętać – wygospodarowały także kilka minut spokoju przed błogosławieństwem czy też przed wyjazdem na ślub. Kilka nieśpiesznych, zatrzymanych chwil przed tym, co przed Wami. Jeśli umawiamy się na sesję z przygotowań, taki „first look” zwykle jest w „cenie”, to znaczy, jest automatycznie wpisany w taką sesję.
„First look” – wraz z sesją przedślubną
W wyjątkowych przypadkach młodym udaje się „wyrwać” na nieco dłużej i mamy wtedy „first look” połączony z sesją przedślubną. To są dopiero emocje… Powiem Wam, że taka sesja w dniu ślubu to zupełnie coś innego niż taka wykonana na kilka tygodni czy miesięcy przed ślubem. Proponuję więc ją całkiem niezależnie od takiej typowej sesji narzeczeńskiej.
To także całkiem inne spotkanie niż to, które ma miejsce kilka tygodni po ślubie. Porównanie może banalne, ale całkiem adekwatne: pomyślcie, że ktoś Wam robi zdjęcie, kiedy dostajecie zapakowany prezent. Zupełnie inne emocje malują się na Waszej twarzy, gdy pozujecie z tym prezentem (oczywiście trafionym) wiele godzin później, prawda? A w zdjęciach emocje są niezwykle ważne. Bez nich mamy tylko zwykły kadr, jakąś „fotkę”, czy zdjęcie niczym z banku zdjęć. Kiedy dochodzą emocje – zdjęcia stają się zatrzymanymi w czasie wspomnieniami. Warto więc na sesję z przygotowań przeznaczyć nieco więcej czasu, by później mieć jeszcze chwilę na wyjątkowy „first look” połączony z niespiesznym spacerem po parku, lesie czy ogrodzie.
„First look” – jak, gdzie, kiedy
Najpiękniejsze zdjęcia z sesji to takie, które wykonywane są w plenerze. Dlatego zawsze zaczynam od tego: czy jest opcja, by wyjść do ogródka, parku, lub chociaż stanąć przy drzewie? To jest dla mnie absolutne „number one”! Jeśli jednak takiej możliwości nie ma, lub też – czego oczywiście nikomu nie życzę, ale co zdarzyć się może – pogoda postanowi się zbuntować, spróbujmy zawczasu przemyśleć, gdzie jeszcze możemy taki „first look” zorganizować. Wystarczy nieco twórczej wyobraźni i wcześniej ustalony plan, by każdy – włącznie ze mną – znajdował się na swoim miejscu.
Jeśli przygotowania, błogosławieństwo i wyjazd na ślub odbywać się będą w domu panny młodej, można takie spotkanie zorganizować przed domem (w drzwiach domu, tarasu, na balkonie czy werandzie), lub w specjalnym, reprezentatywnym miejscu w domu lub mieszkaniu (na tle tapety, ozdobnej ściany, okna czy na schodach). Często „first look” odbywa się też w hotelu – tutaj odpowiednia sceneria bywa już najczęściej zagwarantowana. Ale powtórzę: to tylko w sytuacji, gdy absolutnie nie ma możliwości wyjść na zewnątrz.
Na koniec powiem Wam, że ja sam te „pierwsze spotkania” uwielbiam i traktuję trochę jak serial z kategorii tych romantycznych (co nie znaczy, że przepadam za romantycznymi serialami). Tak więc dobrze Wam radzę: nie rezygnujcie z czegoś tak wyjątkowego!